Andrzej Franaszek, Herbert. Biografia, t. 1 Niepokój; t. 2 Pan Cogito, Znak, Kraków 2018.
Andrzej Franaszek – krytyk literacki, wykładowca Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, członek redakcji „Tygodnika Powszechnego” parę lat po opublikowaniu biografii Czesława Miłosza (2011) wydał biografię Zbigniewa Herberta, poety „kultowego” dla pokolenia Solidarności. Wersy jego wierszy przeszły do języka polskiej inteligencji oraz stały się wskazaniami dla postaw moralnych.
Życie autora Pana Cogito nie jest łatwą materią do pisania biografii, o czym przekonała się autorka wcześniejszej biografii Herberta Joanna Siedlecka. Oprócz jego bogactwa przeszkodą była swoista autokreacja Herberta. Andrzej Franaszek relacjonuje w posłowiu swoją przygodę, ale także problemy z opisaniem życia Herberta : Pisanie biografii jest długą podróżą. Nie ma potrzeby jej mitologizować, biograf jest rzemieślnikiem, a nie natchnionym artystą, czego chcą od niego co bardziej egzaltowani czytelnicy (…).
Nic prostszego, niż powiedzieć, że biografia powinna być uczciwa. W praktyce oznacza to tysiące drobnych decyzji : w którym momencie urwać cytat, co schować za nawiasem z trzema kropkami, jaki kontekst dopowiedzieć, jak rozstawić akcenty, co jednak, mimo wszystko, pominąć. Kusi nas też władza narratora czy przynajmniej siła opowieści, raz poznane opowieści nawołują, by je przytoczyć. Nieledwie każda z nich może wymagać interpretacji, komentarza, zastrzeżeń, kolejnej cząstki zdania, która po przecinku zacznie się od słów „ale jednak”. Historia staje się nawet nie labiryntem, raczej ogrodem o rozwidlających się ścieżkach. Z większości z nich trzeba zrezygnować, by czytelnik jednak przemierzył i przeżył tę lekturę.
Życiorys Zbigniewa Herberta jest wyjątkowo skomplikowany, nie tyle nawet w paśmie kolejnych faktów, choć i tu również, niezwykła jest przede wszystkim skala jego duszy, a na szczycie tej skali jest genialność i szlachetność, niżej jednak także mroczne pola. Zabrzmi to podniośle, jeśli nie śmiesznie, ale pisząc o tym spektrum, starałem się osiągnąć to, co sam poeta nazwał „uniwersalnym współczuciem”, drogą do innego, nieżyjącego już człowieka.
Andrzej Franaszek wykonał tytaniczną pracę, „przekopując się” przez imponującą ilość źródeł dotyczących Herberta, analizując jego bogatą twórczość i umieszczając w kontekście historycznym. Dlatego biografia jest także swoistym kompendium dziejów kulturowych Polski XX wieku.
Urodzony 29 X 1924 w rodzinie o wielonarodowościowych korzeniach w różnorodnym etnicznie i kulturowym Lwowie, jako drugie dziecko Bolesława i Marii z domu Kaniak, wychowywany był w kulcie Piłsudskiego.
Ojca, żołnierza I Brygady Legionów Polskich, na którym spoczywał trud utrzymania rodziny, spotykał w domu w trakcie swoistych seminariów humanistycznych, czyli głośnego czytania klasyków polskiej literatury.
Już w czasach swojej młodości Zbigniew Herbert wykazywał się fantazją tak charakterystyczną dla całego swojego życia: Maria Herbertowa wsiadła do tramwaju. (…) wyjrzała przez okno i zamarła. Jej synek, Zbyś, stał na tzw. buforze, bądź inaczej „cycku”, i (…)zażywał właśnie uroków darmowej podróży komunikacją miejską. Uwagę swojej sympatii ze starszej klasy, Herbert, później zresztą bardzo kochliwy, chciał zwrócić poprzez wymachiwanie z balkonu łacińską gramatyką – to były piękne czasy.
We Lwowie Herbert odbywał swoją edukację szkolną oraz nawiązywał przyjaźnie w tym najdłuższą i najtrwalszą z późniejszym chemikiem Zdzisławem Ruziewiczem.
Lwów w czasie wojny był okupowany wojska radzieckie i niemieckie. Czy Herbert uczestniczył w konspiracji. Ten problem do dnia dzisiejszego budzi wśród historyków literatury spory. Na pewno brał udział w tajnych kompletach i zdawał w swoim mieszkaniu maturę. W 1941 roku uległ wypadkowi na nartach, który spowodował złamanie kości udowej, komplikacje i skutki na całe życie.
W marcu 1944 roku, po ponownym zajęciu Lwowa przez wojska radzieckie, wyjeżdża z rodziną do Krakowa. Tak wspomina to jego siostra: Maria [matka] spakowała (…) kilka ubrań, szczotki do włosów, biżuterię oraz parę drobiazgów. Małe chińskie filiżaneczki – pamiątki po babce, serwis „Czar złota” z Ćmielowa, aby zaś ironia dziejów się dopełniła, Bolesław zwinął w rulon „Wojnę polsko bolszewicką 1920″ Batowskiego, obraz na którym dwóch polskich ułanów siedzi na karkach bolszewikom.
W marcu 1945 roku rozpoczął studia w Akademii Handlowej, potem na Wydziale Prawa UJ . Jego rodzice przeprowadzili się do Sopotu. Dwa lata później został przyjęty na III rok prawa Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Współpracował z „Tygodnikiem Powszechnym”, „Dziś i i Jutro” i „Słowem Powszechnym”. Zmienia studia prawnicze na filozoficzne i tam poznaje swojego mistrza Henryka Elzenberga (1949): Kim stałbym się, gdybym Cię nie spotkał – mój Mistrzu (…) // Byłbym do końca życia śmiesznym chłopcem/ Który szuka / Zdyszanym małomównym zawstydzonym własnym istnieniem / Chłopcem który nie wie. W roku 1950 dochodzi do jego debiutu poetyckiego, bez jego wiedzy, wierszami: Złoty środek, Pożegnanie września i Napis. Potem, już za jego zgodą, utworami poetyckimi i tekstami publicystycznymi w „Tygodniku Powszechnym”. W tym czasie nawiązuje długotrwały romans z Haliną Misiołek. Później Herbert tak kategoryzował swoje sympatie:
1. Kobieta – kochanka – chuć;
2. kobieta dziecię, Maryśka – opiekować się czymś małym;
3. kobieta-kumpel – przyjaźń, o ile takowa z babą możebna;
4. kobieta-Izolda – miłość platoniczna
5. kobieta-obgryzająca paznokcie – kontakt z młodzieżą;
6. kobieta-towarzysz kulturalny – teatr, koncert, lektura, wyższe regiony, tzw. Dusza;
7. kobieta sportowiec – pływanie, wycieczki, okej!
W 1951 roku przenosi się do Warszawy, gdzie kontynuuje studia filozoficzne, ale ich nie kończy i wstępuje do Związku Literatów Polskich. Nawiązuje nowe przyjaźnie. Mój cały majątek to przyjaciele i będę tego majątku bronił jak Rothschild – tak pisał w liście do Klausa Staemmlera. Przyjaźnie nawiązywane przez całe życie, między innymi z: Zdzisławem Najderem, Zygmuntem Kubiakiem, Leopoldem Tyrmandem, Józefem Czapskim, Konstantym Jeleńskim, Magdą i Zbigniewem Czajkowskim, Gustawem Herlingiem- Grudzińskim, Czesławem Miłoszem (którego nazywał swoim mistrzem), Arturem Międzyrzeckim, Zygmuntem Mycielskim, Janem Lebensteinem, ks. Józefem Sadzikiem , Markiem Nowakowskim i Adamem Michnikiem(którego do 1989 roku traktował jak syna).
Po zawieszeniu „Tygodnika Powszechnego” w 1953 roku próbował przeżyć, pracując w Inwalidzkiej Spółdzielni Emerytów Nauczycieli „Wspólna Sprawa”, Centralnym Biurze Projektów Przemysłu Torfowego „Torfprojekt”. Pisał także do szuflady. Odwilż po śmierci Stalina umożliwiła mu publikowanie swoich utworów oraz wyjazdy na Zachód (Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch, Grecji, Niemiec, Belgii , Holandii i USA… ). Tam w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych spędził większość swojego czas, nawiązał kontakty z ośrodkami kultury polskiej i europejskiej, tworzył swoją poezję u i zbierał materiały do esejów (Barbarzyńca w ogrodzie, Martwa natura z wędzidłem, Labirynt nad morzem).
Interesuje go konkret, materia, to co dotykalne.
Jeżeli wybierasz się w podróż niech będzie to podróż długa
wędrowanie pozornie bez celu błądzenie po omacku
żebyś nie tylko oczami ale także dotykiem poznał szorstkość ziemi
i abyś całą skórą zmierzył się ze światem.
Andrzej Franaszek tak charakteryzuje jego pasję podróży : W wielu wysłanych przez Herberta listach powraca podobny obraz – wędrowca, jeśli nie pielgrzyma, który w niczym nie przypomina typowego turysty, poznaje kraj prawdziwy, nie tylko miejsca z przewodników (…).
Wtedy zrodziły się też pomysły z Panem Cogito: nie snobizm, ale dlatego, że denerwowało mnie to uprzykrzone ja, ja liryki. Pragnąłem, aby spełniał rolę alter ego , aby mówił w moim imieniu, gdy potrzebny był mi większy dystans.
Zabiegał także o tłumaczenie swojej twórczości. W Niemczech szczególnie wspomagał go Karl Dedeciusz. Uczestniczył w Paryżu w 1967 roku w zjeździe królów, czyli spotkaniu najwybitniejszych polskich poetów i krytyków z kraju i emigracji. Tam także w polskiej ambasadzie przed urzędnikiem o nazwisku Mickiewicz zawiera w 1968 roku małżeństwo z Katarzyną Dzieduszycką, ich świadkami byli: Olga Scherer i Jan Lebenstein.
W tym samym roku przebywając w USA na spotkaniu u Carpanterów, po wypiciu dużej ilości alkoholu dochodzi do ostrej wymiany zdań, dotyczącej polskich tradycji. Herbert w tonie prokuratorskim „przesłuchuje” Miłosza, ten odpowiedział, że Polska zasługuje tylko na przyłączenie do ZSRR. Po tym sporze drogi tych dwóch wybitnych poetów się rozeszły. Konsekwencją tej kłótni były także późniejsze wzajemne złośliwości w ich twórczości. U Miłosza w Roku myśliwego, na co Herbert odpowiedział wierszem Chodasiewicz. Do pojednania doszło dopiero krótko przed śmiercią Herberta.
Na dłużej powrócił do kraju krótko po grudniowych wystąpieniach na Wybrzeżu. Początkowo z żoną żyją w pustym mieszkaniu Międzyrzeckich. W liście im dziękuje i przyrzeka:
1. Niczego nie rozbijemy
2. będę się dobrze prowadził
3. nie będę urządzał bachanalii z Bryllem, Moczarem i Bieńkowskim
4. płacił za rachunki
5. otwierał okna – zamykał okna
6. pastował podłogę
7. karmił świnkę
8. nie robił świństw politycznych, których zresztą nigdy nie robiłem, więc dlaczego się o to martwicie.
Na Zachodzie i w kraju zauważa trzy postawy zarażonych komunizmem pisarzy:
a. anarchizm – najbardziej psychologicznie sympatyczny, ale politycznie głupi (…)
b. Nowa Lewica – nowy kościół zajmujący miejsce upadłego chrześcijaństwa, żeby być w kupie, w tłumie robotników, Murzynów etc.
c. na dworze „dobrych dyktatorów” – socrealiści, mandoliniści tyranów, dobrzy komuniści zachodni (…)
Uznaje, że: Wrogiem kultury numer jeden nie jest cenzura, ale nihilizm. To znaczy: może być tak, może być inaczej, nic nie wiadomo, wszystko… tu następuję ordynarne słowo. To jest nie tyle filozofia, ile stan duchowego rozkładu, zniewolenia i absolutna akceptacja wszystkiego, co może się zdarzyć, a także zgoda na zadawanie cierpień innym.
W kraju angażował się w ówczesne spory z władzą, stając w obronie Jerzego Kowalczyka skazanego na karę śmierci za wysadzenie auli WSP w Opolu czy uczestnicząc w poznańskim zjeździe ZLP, który odbył się w Hotelu Polonez i w czasie którego doszło do tajemniczego ciężkiego zatrucia
Władze poznańskie przyzwyczajone do porządku myślały, że zbliża się koniec świata.
Prowadził także spory z poetami Nowej Fali.
W czasie pierwszej Solidarności angażuje się w działania kulturalne i społeczne. Po wprowadzeniu stanu wojennego współpracuje z podziemiem, jego Raport z oblężonego miasta i Przesłanie Pana Cogito stają się sztandarami ideowymi opozycji, a on staje się, jak sam określił, tekściarzem barda Przemysława Gintrowskiego. Jego wywiad krytykujący pisarze władzy po 1945 roku wywołuje burzę w środowisku. W drugiej połowie lat osiemdziesiątych ponownie wyjeżdża ma Zachód, skąd wraca na początku lat dziewięćdziesiątych. Nie może zrozumieć bierności części dawnej opozycji wobec dekomunizacji i stosunku do pułkownika Ryszarda Kuklińskiego. Artykułuje to między innymi w felietonach i wywiadach na łamach „Tygodnik Solidarność”. To owocuje zerwaniem z częścią dawnej opozycji skupionej m.in. wokół „Gazety Wyborczej” autor próbuje to wytłumaczyć pogłębiającymi się chorobami Zbigniewa Herberta. Nie jest to jednak zbyt przekonywujące uzasadnienie. Autor Pana Cogito zawsze słynął z ostrego języka, a głębia jego wierszy pisanych na łożu śmierci świadczy o pełnej świadomości tego, co się wokół niego działo i wynikało z jego filozofii życia zawartej w wierszu
„Kołatka”
moja wyobraźnia
to kawałek deski
a za cały instrument
mam drewniany patyk
uderzam w deskę
a ona mi odpowiada
tak – tak
nie – nie
Także względy polityczne, czemu zaprzecza Andrzej Franaszek, wpłynęły na decyzję o tym, że nie przyznano Zbigniewowi Herbertowi literackiej Nagrodę Nobla.
Zbigniew Herbert umiera 28 lipca 1998 roku i zostaje pochowany w Warszawie na Starych Powązkach.
Studentom warszawskiej PWST, którzy pod opieką Zbigniewa Zapasiewicza przygotowywali spektakl oparty na jego wierszach, życzył: (…) trudnego życia. Tylko takie godne jest artysty
A jego życie najlepiej podsumowuje
„Przesłanie Pana Cogito”
Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu
po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę
idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch
ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo
bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy
a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys
i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie
strzeż się jednak dumy niepotrzebnej
oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz
powtarzaj: zostałem powołany – czyż nie było lepszych
strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne
ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy
światło na murze splendor nieba
one nie potrzebują twego ciepłego oddechu
są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszy
czuwaj – kiedy światło na górach daje znak – wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę
powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku
a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką
chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku
idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek
do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda
obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów
Bądź wierny Idź
oraz słowa: (…) sam muszę nadać sens swemu życiu, będę usiłował nadawać sens swojemu życiu, postaram się udowodnić, że jestem sensowną częścią całości. (…) Może świat rzeczywiście nie ma wielkiego znaczenia, wiadomo, życie nie będzie wiecznie trwało, wszystko się skończy – Iliada, katedry, Picasso. Lecz potrafię cierpieć, walczyć o lepszy ład moralny; za pomocą rzeczy śmiesznej – pisania wierszy – staram się bronić spraw w moim przekonaniu ważnych. Wiem, że nie potrafię zbawić mego narodu czy choćby współlokatorów mojej kamienicy – ale muszę postępować tak, jakby to było możliwe.
Warto docenić trud Andrzeja Franaszka i przeczytać biografię Zbigniewa Herberta, jednego z największych poetów polskich XX wieku.
Marek Jekel
Opinie
Na razie nie ma opinii o produkcie.