16 maja mija 100. rocznica urodzin Leopolda Tyrmanda.
Literata, człowieka symbolu, który po dostatnich latach młodości w II RP, przetrwał wojnę, tracąc ojca zamordowanego w Majdanku. Po wojnie stał się częścią kultury odradzającej się Warszawy, który z niebywałą ostrością zauważył czym jest komunizm.
W Dzienniku 1954 napisał:
„Nasze życie, nasze krótkie, jedyne, bezcenne życie, upływa z dala, w separacji od tego wszystkiego, co materialnie połyskliwe, a duchowo pasjonujące. Komuniści narzucili nam niezwykle upokarzający styl przemijania. Jedyną pociechą jest to chyba, że z pierwszych rzędów oglądamy największą pomyłkę ludzkości”. Do dzisiaj te zdania brzmią niezwykle mocno.
Tyrmand autor ośmiu powieści, wielkiego „Dziennika 1954”, setek artykułów , esejów, wykładowca amerykańskich uniwersytetów, znawca jazzu fascynuje i ma ciągle wiernych fanów. Powieść „Zły” – niezwykły portret Warszawy lat 50-tych wszedł do kanonu literatury polskiej, jest aktualny do bólu, w obserwacjach kondycji ludzkiej, która pozostaje niezmienna.
Postać i twórczość Tyrmanda budzi emocje. czytelnicy wciąż go odkrywają na nowo, dla wielu pozostaje ponadczasową miłością literacką – idolem i autorytetem
Wśród zafascynowanych twórczością Leopolda Tyrmanda są Państwo Monika Stasiak i Sławek Wiśniewski – mieszkańcy Wronczynka, którzy tak pięknie napisali o swoim literackim idolu, o obecności twórczości w swoim życiu.
Migawka z Leopolda Tyrmanda, 12 maja 2020 rok.
Wczesnym wieczorem jesienią 1982 roku, może wiosną 1983 schodziłem z malutkiego mieszkanka na skarpie Starego Miasta w Warszawie niosąc jak zwykle po ostatnich wizytach kilka książek coraz lepiej wydawanych przez odważnych gdzieś w miejscach niewidocznych dla szalejącej w stanie wojennym służby bezpieczeństwa. Nieco już przyzwyczajony do posiadania przy sobie czegoś co było zakazane, wspinając się krótką uliczką do Rynku układałem plan na następne dwa tygodnie po których miałem zwrócić Dziennik 1954 Leopolda Tyrmanda. Malo o Tyrmandzie wcześniej słyszałem, i to tylko dopiero od niedawna, przez parę wzmianek w gazetkach nieoficjalnego obiegu. Więcej, choć jak zwykle bardzo lakonicznie powiedział mi o Dzienniku gospodarz malutkiego mieszkanka, wykładowca ze szkoły teatralnej nieopodal: znakomite, znakomite, akcentując delikatnym uśmiechem zadowolenia.
Następne wieczory, zmęczony fizyczną pracą w ciągu dnia, zaganiałem się do przeczytania Dziennika. Niezauważenie po paru dniach wyczekiwałem już od południa na wieczór, żeby dalej iść z dniami Tyrmanda zapisywanymi w Dzienniku.
Po paru miesiącach udało mi się w końcu po znajomości zakupić Dziennik 1954; piękne wydanie na dużych stronach, dodające jeszcze do samej odwagi drukowania Dziennika 1954 finezję drukarza z powołania pracującego na najprostszym składzie drukarskim.
Dziennik pożyczałem znajomym pewnie z tą sama przyjemnością co mój gospodarz z malutkiego mieszkanka; Dziennik też zawsze wracał do mnie; przeczytany i ceniony żeby mógł dalej krążyć wśród nas.
Po 30 latach, w czasie znowu złym i wymagającym wrócił już na dobre i na zawsze,
Wiele postaci z tych paru setek pojawiających się w Dzienniku 1954 udawało się rozpoznawać pomimo zamazywania ich innymi imionami czy pełnionymi funkcjami w warszawskim światku i polityce:
pojawia się głodujący ciągle Herbert, wpada z Krakowa z ogórkami od żony Stefan Kisielewski, Stanisław Lem już ma pomysł na siebie….Dziennik urywa się po trzech miesiącach w początku kwietnia w pół zdania, i to doprawdy nie tak miało być….
Cóż,autor dostał właśnie kontrakt z wydawnictwa na napisanie Złego.Napisał, i Zły wychodzi w grudniu 1955 roku. Złego czytają wszyscy, wszyscy stoją w długich kolejkach po Złego. Nigdy już nikomu nie udało się w Polsce sprawić takiej fascynacji opowiadaniem, do tego bez żadnych koncesji na rzecz budowanego właśnie nowego socjalistycznego porządku, co samo w sobie było zdarzeniem niemożliwym, a jednak się wydarzyło.
Samego Tyrmanda, mężczyznę o niespotykanej elegancji uwieczniły, choć nieliczne, zdjęcia z tamtego okresu, też krótka zagrana z Holoubkiem scenka z Kawiarni Literatów w filmie Jutro premiera. No i Nóż w wodzie Polańskiego z młodym Niemczykiem siedzącym jako pasażer w pierwszych ujęciach filmu uderzająco podobnym do zdjęcia Tyrmanda anonsującego koncert jazzowy.
Tyrmand jeszcze w inny sposób zagościł ostatnio w moim życiu; zaganiany wieloma sprawami od paru tygodni przysłuchuję się fragmentom miłosnych listów pisanych przez Tyrmanda do swojej żony. Czy on jednak nie pisał jak nikt inny do swojej kobiety…Niespodziewanie słyszę te zdania, i przycupniętą tuz obok moja Monikę…..
Leopold Tyrmand zostaje z nami na zawsze, na teraz wystarczy tylko migawka z Niego.
Sławek Wiśniewski, Wronczynek
Mój Tyrmand
Na Pana T. Czekałam 20 lat, dosłownie i obrazowo ( w przenośni).
Po krótkiej zajawce na lekcji języka Polskiego w klasie maturalnej przeczytałam jedną może dwie kwestie związane z Tyrmandem. Trochę wstyd tego niedosytu.
Pisząc maturę z polskiego może jeszcze raz zacytowałam Tyrmanda poza Miłoszem, odnosząc się do systemu totalitarnego i socjalizmu, tyle pamiętam..
20 lat. 2 dekady później i Tyrmanda odkrywam na nowo, poznaje Pana T.
Dziś mój Tyrmand to intelektualista, eksplorator, odkryty w lekturach i listach.
Człowiek ogień.
Zmysłowy.
Obywatel odstający od swojej epoki,niebaczący na strach jaki czyhał i drzemie w systemie.
Człowiek piękny, wodzący za pięknem i harmonią.Budowniczy własnej przestrzeni i życia, kolorowy w każdym wymiarze, nawet w nielicujących skarpetach.Bikiniarz, bitnik.
Podróżnik, łapiący chwile nie fotografie, w tle zawsze z muzyką.
Tyrmand dziś to pisarz, poeta,dla którego synonimy to coś więcej niż bogactwo słów i języka.Według T.to co powiedziane i zapisane to droga przez życie.Odkryty przez Tyrmanda w wieku dojrzałym angielski to drugi język ojczysty, nadużywany przez Mistrza twórczo bez skazy.
To jak Obywatel T.miał i ma wpływ na pokolenia w tym moje jest niepojęte , zaskakujące i twórcze.
Wznoszę dziś toast za Mistrza, ucząc się Jego sposobu życia,
za miłość…za piękno…, za kreacje
Zostają mi w głowie
#pisarz#miłość#muzyka#bikiniarze#amerykanskie Katowice#podróże#kobiety#angielski#kariera
Monika Stasiak.